poniedziałek, 30 lipca 2012

O Tatrach słów kilka


Wiecie co, polskie Tatry to dziwne miejsce.

Z jednej strony mamy wspaniałe, zachwycające, monumentalne, najwyższe w kraju góry (choć nie ma ich co porównywać z Alpami czy innymi ogromnymi pasmami). Czyste powietrze, piękne widoki. Niespotykane nigdzie indziej rośliny i zwierzęta w swoim naturalnym środowisku (patrz niżej). Sporo szlaków spacerowych, z którymi poradzi sobie każdy, wiele wycieczek o średnim stopniu trudności dla sezonowego górołaza, kilka wymagających tras dla doświadczonych turystów i pole do popisu dla profesjonalistów wspinających się poza szlakami. Okazja do spotkania pasjonatów, dla których góry są niemalże całym życiem. W Tatrach byłam dwa razy jako dziecko, od niedawna korzystam z możliwości spontanicznych, jednodniowych wypadów z Krakowa. Nie uważam się za wytrawnego turystę, na razie wybieram nie aż tak długie i nie aż tak trudne szlaki, ale muszę przyznać że samo patrzenie na góry przez kilka godzin i trochę zmęczenia dodają mi energii na długi czas. Dla wielu z Was to pewnie doskonale znane widoki, ale ja pokażę kilka przykładów tego, co w Tatrach tak mi się podoba:


 widok z Tatr Zachodnich na Tatry Wysokie

 gdzieś w okolicach Kopy Kondrackiej (2005 m n.p.m.) - dostanie się tam nie przysparza 
większych trudności, ale strome podejście jest lekko hm... upierdliwe :)

Rusinowa Polana w maju, widok piękny, a dojście tu to spacerek

a w środku zimy spacerowałam w Dolinie Chochołowskiej
(na zdjęciu Kominiarski Wierch, obecnie niedostępny dla turystów)

czasami wchodzę też wyżej (tu Czarny Staw Gąsienicowy z Przełęczy Karb) -
niestety, chmury ucięły wierzchołki gór :(
 
albo jeszcze wyżej! (Zawrat, 2159 m n.p.m.)

  wiecie może, jak nazywa się ten motyl?

bardzo bliskie spotkanie z kozicą podczas wchodzenia na Karb - szok!

Ok, teraz przejdźmy do opisania drugiej strony medalu. Jak wspomniałam wcześniej, nie mam za bardzo doświadczenia ani kondycji, ale będąc w górach (nie tylko w Tatrach) nie zapominam o zdrowym rozsądku i szacunku dla przyrody. Tymczasem na najbardziej popularnych szlakach, w sezonie letnim niestety bardzo zatłoczonych, nietrudno spotkać rażące wręcz przykłady czystej głupoty. Pomijam już wspinanie się po kamieniach w lekkich sandałkach i z torebką na ramieniu... Mam nadzieję że taka osoba albo wyciągnie wnioski i następnym razem przyjedzie lepiej przygotowana, albo stwierdzi że to nie dla niej i w góry już nie wróci. Ale trudno nie wspomnieć o puszczaniu muzyki z telefonu na szlaku (!), wyrzucaniu gdzie popadnie niedopałków po papierosach, zostawianiu śmieci i butelek... Wyruszaniu w wyższe partie gór z 0,5l wody (podczas gdy 1,5l to minimum, nawet jeśli na co dzień nie pijecie zbyt dużo) i bez ciepłych bluz i kurtek przeciwdeszczowych...

Ale co tu pisać o górach - niektórzy nawet nie próbują nigdzie się wspinać. Odwiedzają przede wszystkim Krupówki, Gubałówkę, wjeżdżają i zjeżdżają na Kasprowy Wierch i jadą bryczką do Morskiego Oka, z radością popijając piwo i opowiadając przez telefon znajomym, że są w wysokich górach! Oczywiście rozumiem, że niektórym zdrowie nie pozwala na długie wycieczki, że mają małe dzieci, że boją się wchodzić wyżej... Przyznam jednak szczerze, że będąc w Zakopanem przez Krupówki przelatuję czym prędzej w drodze na dworzec PKS, ewentualnie kupując szybko coś do jedzenia (to niewiarygodne, że komukolwiek może sprawiać przyjemność przepychanie się w takim tłoku!) ,a na targ pod Gubałówkę zaglądam tylko na moment przed odjazdem po oscypki... Chociaż co do Gubałówki, kiedy nie macie czasu czy pogody na dłuższą wycieczkę, polecam zjechanie kolejką krzesełkową -> Butorowy Wierch. Trzeba kawałek do niej dojść, ale zjazd jest o wiele dłuższy i widoki o wiele bardziej atrakcyjne niż na bliższej i znacznie bardziej obleganej przez turystów kolejce na Polanie Szymoszkowej.

momentami przejeżdżamy tuż nad domami i podwórkami

no, ale pogoda to była taka sobie :(

Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie wybitnie zniesmaczyła. Miałam okazję zajrzeć na przepiękny, zabytkowy (założony ok. 1850r.) cmentarz na Pęksowym Brzyzku, gdzie pochowani są m.in. Stanisław Witkiewicz, Tytus Chałubiński, Kazimierz Przerwa-Tetmajer czy Kornel Makuszyński. Niektóre grobowce to prawdziwe dzieła sztuki. Niestety, odbiór psuje... dobiegająca z pobliskiego wesołego miasteczka "festynowa" muzyka! Było to dla mnie wręcz surrealistyczne, chodzić i oglądać stare, piękne groby z dość głośnym akompaniamentem w stylu "are you reaaadyyyy???? umc umc umc oł jeee". Dziwię się, że ktoś wydał na to pozwolenie i że nie było żadnej afery w związku z tym (a przynajmniej ja nic o tym nie wiem). No ale właśnie. To jest to jedno, jedyne polskie zadeptane-Zakopane. Mówiłam, że dziwnie?

P.S. W przyszłości zamierzam poeksplorować Tatry Słowackie - pierwsze wrażenia podczas krótkiej wycieczki nad Zielony Staw Kieżmarski były bardzo pozytywne - lepsze drogi, więcej możliwości (jest kilka miejscowości, z których wychodzą szlaki), mniej ludzi na trasach i równie piękne (jak nie piękniejsze, bo jeszcze nieznane) widoki. A nasze polskie Tatry są niepowtarzalne, tylko trzeba z nich mądrze "korzystać" :)

schronisko nad Zielonym Stawem Kieżmarskim, Słowacja

P.S.2. O czym będzie następna notka, jeszcze się okaże - ale chciałabym spędzić kilka dni w Trójmieście, więc może coś na ten temat?

9 komentarzy:

  1. Widzę, że mamy bardzo podobne odczucia co do pseudoturystów na szlaku i poza nim... Mnie się dodatkowo jeszcze serce kraja, jak widzę, że w drodze do Morskiego Oka jeden koń ciągnie bryczkę z 20 turystami z plecakami... Tatrzański Park Narodowy najwyraźniej obejmuje tylko ochronę gatunków dzikich... :(

    OdpowiedzUsuń
  2. ano racja, i o tym zapomniałam. może dlatego że podczas ostatniego wypadu nawet nie zbliżyłam się w okolice Morskiego Oka :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też nie :P
    Ale siedzę trochę w światku ochrony zwierząt i co rusz są jakieś afery, że koń pod Morskim Okiem padł itd... :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Zadeptane-Zakopane, dobre :)

    Można poprosić o post na życzenie? Chciałabym, żebyś opisała trasę na Zawrat, dodałaś piękne zdjęcie.

    OdpowiedzUsuń
  5. to było rok temu, więc wspomnienia mogą być trochę przekłamane :p ale zobaczę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A motyl to Argynnis paphia butleri, samica.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pseudoturystom mówimy zdecydowane NIE :D
    Nie zapomnę, jak pojechaliśmy w Tatry na Sylwestra, idziemy Doliną Roztoki do Doliny 5 Stawów i oczom nszym ukazała się lambadziara w szpilach tak wysokich, że mogły zastąpić raki i czekan razem wzięte. Do tego oczywiście obowiązkowa torebunia w panterunię :D Szczękę normalnie zbierałam do końca dnia, pod takim wrażeniem byłam. Lambadziara ze swym gachem w halóweczkach i równie cudnie ubraną mamą/teściową (??) wybrali się w stronę Wielkiej Siklawy :O Nie muszę chyba dodawać, że wszystko było pod śniegiem i dodatkowo skute lodem. Ehhh, ludzista z innej bajki :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Magda - Wow :)
    Górska_Kozica - Hahaha, dobre, aż takich ekstremów jeszcze nie widziałam :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja kocham Zakopane, a w nim i góry i Krupówki, ale ta muzyka festynowa koło cmentarza to faktycznie jakaś totalna porażka...

    OdpowiedzUsuń