niedziela, 2 września 2012

Szpiglasowy Wierch

Niestety, moje wakacje zmierzają ku końcowi. W sumie i tak jestem całkiem zadowolona, bo dzięki kilku korzystnym zbiegom okoliczności oraz częściowo mojemu własnemu uporowi udało mi się odwiedzić, nawet jeśli na krótko, opisane wcześniej miejsca. Postanowiliśmy razem z moim S. wykorzystać ostatnie wolne i ładne dni i jeszcze na jeden dzień skoczyć w Tatry. Prognozy na 30 sierpnia były wszędzie optymistyczne, pozostało tylko wybrać cel i kupić bilety na autobus.

Zaproponowałam Szpiglasowy Wierch, ponieważ od dłuższego czasu ciągnęło mnie w tamto miejsce, skąd roztacza się chyba jedna z najbardziej rozległych panoram w Tatrach (a na pewno tych polskich). Wybraliśmy wariant wchodzenia od Doliny 5 Stawów, głównie dlatego, że nie byliśmy pewni jak dużo czasu zajmie nam cała trasa, no i ostatecznie asfaltem od Morskiego można iść, gdy już się ściemnia, albo "ostatecznie wrócić tą cholerną bryczką" :P

Pojechaliśmy autobusem o 6:40. Na wcześniejszy po prostu nie dalibyśmy rady wstać, zwłaszcza że przez remont torowiska tramwajowego szybki dojazd od nas w okolice dworca jest teraz mocno utrudniony. W Zakopanem byliśmy około 9, od razu złapaliśmy busa w kierunku Palenicy.

Po pierwszym, śmiertelnie nudnym kawałku asfaltu biegnącym do Morskiego Oka skręciliśmy w stronę Doliny Roztoki. Ścieżka przez pierwsze kilkanaście minut biegnąca ostro pod górę uświadomiła nam, że nasza kondycja pozostawia wiele do życzenia. Potem jednak prawie godzinę idzie się lasem praktycznie prostą drogą (nawet lekko w dół), a po bokach mogliśmy podziwiać m.in. masyw Wołoszyna. Mimo że mieliśmy okazję w zeszłym roku schodzić tą doliną, nie widzieliśmy praktycznie nic, bo znajdowaliśmy się w środku chmury. Tym bardziej miłym zaskoczeniem był dla nas widok Siklawy ;)

 Dolina Roztoki


 wodospad Siklawa

Dolina 5 Stawów jak zwykle przepiękna, choć nieco zaludniona. Nie spiesząc się zbytnio, odbiliśmy do schroniska na szarlotkę i po krótkim postoju ruszyliśmy w głąb doliny, skąd rozchodzą się szlaki m.in. na Zawrat, Kozi Wierch no i interesujący nas Szpiglasowy Wierch.



Po wejściu na właściwy, żółty szlak dopadł mnie typowy dla każdej górskiej wycieczki kryzys. Widząc ścieżkę pnącą się ostro na samą górę wielkiej skalistej ściany zaczęłam marudzić, że na pewno nie dam rady, że przecież możemy zostać w dolinie itd. Nic na to nie poradzę, tak już mam niezależnie od tego jak bardzo chcę wejść na dany szczyt :P (Mała dygresja: z Piątki podejścia na Krzyżne i Kozi Wierch wyglądają jeszcze gorzej, a pewnie i tak mnie tam kiedyś zawieje...) Pod górę wchodziliśmy więc powoli, dość często przystając i kilkukrotnie spotykając liczną grupę anglojęzycznych turystów w średnim wieku. Jedni chyba wspominali coś o Kanadzie, a inni brzmieli jak Australijczycy, zwłaszcza że jeden pan pozdrowił turystów słowami "No worries!" (brakowało tylko słynnego "mate"). W każdym razie podejście łatwe, ale męczące. Od pewnego momentu kryzys się skończył i ostatnie podejście po łańcuchach pokonałam szybko i z przyjemnością ;)

 tak widać Dolinę 5 Stawów podczas podejścia

 a tu ostatni fragment :)

Widoki z przełęczy imponujące. Podeszliśmy jeszcze na sam szczyt - 2172 m n.p.m. (15 minut w jedną stronę), skąd roztacza się panorama na większość Tatr. Widać zarówno Dolinę 5 Stawów Polskich i górujące nad nią szczyty tworzące Orlą Perć, łagodne zbocza Tatr Zachodnich i słowacki Ciemnosmreczyński Staw, jak i imponujące wzniesienia Tatr Wysokich - Rysy, Mięguszowieckie Szczyty, Cubrynę czy Koprowy Wierch (wszystkie ponad 2300m n.p.m.).

widoki ze szczytu - powyżej i poniżej


  widok na stronę słowacką

  jestem tam po lewej stronie!

Przy nieco już popołudniowym słońcu rozpoczęliśmy schodzenie w stronę Morskiego Oka tzw. "ceprostradą". Trasa, stworzona jeszcze przed wojną, w założeniu ma umożliwić każdemu zdobycie pięknej wysokogórskiej przełęczy. Nachylenie jest niewielkie, a ścieżka rzeczywiście bardzo prosta. Minus jest taki, że łagodność drogi wiąże się z długim i monotonnym schodzeniem kolejnymi zakosami. Odsłaniają się za to piękne widoki na Czarny Staw Pod Rysami oraz Mnicha, który nie wygląda z tej strony jak Mnich (my widzieliśmy na jego szczycie taterników!). Wydaje mi się, że słyszeliśmy też świstaki, ale niestety żaden nie stanął w zasięgu wzroku.


 zaczyna być widać Morskie Oko i Czarny Staw Pod Rysami :)




Nad Morskie Oko dotarliśmy przed 18. S., który ostatnio był tutaj jako mały chłopiec, skomentował "eeee, nie robi to na mnie szczególnego wrażenia" ;)


Pojawił się jednak następujący problem - w perspektywie mieliśmy 2-godzinne schodzenie asfaltem (no, 1:45 to pewnie absolutne minimum) i dojazd busem do Zakopanego (ok. 20 minut). Natomiast bilety na ostatni sprawdzony PKS mieliśmy kupione na 20:15. Z wielkim bólem serca i portfela zdecydowaliśmy się więc na powrót bryczką. 30zł od osoby to grube przegięcie i gdyby nie to, że czas nas gonił, nigdy nie wydałabym na to tyle pieniędzy (oszczędność czasu i nóg - owszem, ale przyjemność żadna, i do tego wszyscy ludzie po drodze gapią się na ciebie; mnie było niesamowicie głupio).

Tym wstydliwym epizodem kończę swoją relację, w nadziei na to, że jeszcze w tym roku wyskoczę na jakiś krótki górski "spacerek" ;)



2 komentarze:

  1. Pomyśl, że Wasz przejazd nakarmił konie :)

    Uwielbiam tę trasę, ma wszystko, co porządny szlak powinien zawierać - wodospad, jeziora, łańcuchy, skały... nawet kawałek asfaltu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Choroba, czemu z tego Wrocka mam tak daleko w Taterki. Tak bym chciała, tak na spontanie się zebrac i pojechać. No ale na 1 dzieńw moim przypadku się nie da :( A Szpiglas czeka na "zrobienie" ;) Fotki bardzo cacy :)

    OdpowiedzUsuń